Ogólnopolski Zlot Caravaningowy „Sosina 2024”, który odbył się w Jaworznie był wyjątkowy i z pewnością zapisał się w naszej pamięci na długo. Skarżyski Klub Caravaningowy Sabat co prawda rezyduje na Kielecczyźnie, ale w niczym im to nie przeszkadzało, aby zorganizować zlot na Śląsku, we wspomnianym Jaworznie, a konkretnie nad zalewem Sosina.
To trafione miejsce choćby z uwagi na czyste jeziorko oraz położoną opodal główną atrakcję regionu – Park Gródek zwany powszechnie „Śląskimi Malediwami”. Ten czerwcowy, świąteczny weekend był też okazją do nieco dłuższego pobytu w doborowym towarzystwie turystów caravaningowych. Cała nasza szóstka przyjechała na zlot w czwartek.
To był luźny dzień oczekiwania na przybycie wszystkich uczestników, zwieńczony pod wieczór uroczystym rozpoczęciem.
Resztę wieczoru przygrywał DJ, ale zdecydowana większość zlotowiczów raczyła się we własnych zagrodach ofiarowanymi przez organizatora „darami”. Było świetnie, zwłaszcza w momentach, gdy Adam brał do ręki pilota i nastawała czerwień…
W piątek o poranku zorganizowano gimnastykę. Chętnych nie brakowało.
Synoptycy zapowiadali burzę, ale zanim nadeszła, niektórzy zdążyli zdobyć w/w Malediwy.
Na terenie zlotu organizator czynił w tym czasie przygotowania do II rundy Caravaningowych Mistrzostw Polski i Młodzieżowego Konkursu Caravaningowego PZM. Nasi członkowie traktują rundy bardzo poważnie, była więc nieustanna obserwacja układania trasy do przejazdu sprawnościowego samochodem i powtórki z wiedzy o brd. Zanim wywieszono schemat przygotowanej trasy, Stasiu już kręcił się po sektorze z kartką, na której wytyczył trasę długopisem na podstawie obserwacji. Kto, jak kto, ale on tratował to wyjątkowo ambicjonalnie, robiąc co tylko można, aby być możliwie najlepiej przygotowanym i ostatecznie stanąć na podium.
Popołudniu nad Sosiną na długo zawisła zapowiadana burza i bardzo obfite opady. Przed i tuż po niej organizator przeprowadzał konkursy i atrakcje przewidziane w programie na ten dzień.
Kiedy wszyscy czekaliśmy już na wieczór, aby bawić się na zlotowej dyskotece…zgasło światełko. To, o którym nierzadko w naszym życiu wspominamy. Światełko zabawy, zlotu, życia. W piątek wieczorem podczas zlotu to światełko życia zgasło naszemu koledze, Stanisławowi Gawronowi. Zatrzymało się serce naszego niespełna sześćdziesięcioletniego kolegi, Wice Prezesa GKM Rozbark. Mimo długotrwałych prób udzielania pomocy, nie udało się go uratować. Zlot się zatrzymał.
Uczestnicząc w tego typu wydarzeniach caravaningowych od 2000 roku jeszcze nigdy nie spotkałem się z taką ciszą, jaka tego wieczoru zawisła nad ponad 85 załogami.
Dla naszych ekip ten zlot w zasadzie dobiegł końca, byliśmy gotowi spiąć zestawy i odjechać w ciszy. Przemyślenia oraz niepewność jakich jeszcze nikt na naszych zlotach nie doświadczył ogarnęła także organizatora oraz przedstawicieli Głównej Komisji Turystyki, którzy nazajutrz we współpracy mieli do przeprowadzenia II rundę mistrzostw oraz bardzo wiele innych przedsięwzięć. Dzięki wielu wspólnym rozmowom oraz wyjątkowemu wsparciu Oli, sobota przebiegła zgodnie z programem. Mimo przykrych zdarzeń, Ola, żona Stasia jeszcze bardziej wzmocniła i zdopingowała pozostałe załogi do walki w mistrzostwach. Dla Stasia. Za niego i dla niego.
Zawziętość, a może opanowanie, spokój, wyczyszczenie umysłów, które często zaśmiecone są drobnostkami zupełnie nieistotnymi w naszym jakże kruchym i ulotnym życiu? Coś z tej listy zapewne pozwoliło zdobyć naszym załogom miejsca na tyle dobre, aby w klasyfikacji klubowej GKM Rozbark stanął na drugim miejscu podium.
Oskar Gamoń, nasz przedstawiciel startujący w MKC zajął równie doskonałą drugą lokatę w rundzie młodzieżówki. Gratulacje!
Resztę soboty wzięliśmy na spokojnie, przyglądając się i czasem korzystając z dobroci, które przygotował dla wszystkich klub Sabat.
W niedzielne południe udekorowano zwycięzców, rozdano nagrody, po czym wszyscy odjechali do swoich domów.
Do zobaczenia na III rundzie. To będzie dla nas ważny zlot i równie ważna runda.
Marcin Turko